interprzyjaciolki  
 
  wywiady 21.04.2025 19:59 (UTC)
   
 

 

Joanna Osyda

Serialowa "Majka"

 
 


JOANNA OSYDA: ,,Wiesz co, cieszę się, że grasz w Krakowie w serialu. Bo mamy cię na te 25 minut każdego popołudnia” – usłyszałam od taty. Kiedy studiowałam w Łodzi, rodzice widywali mnie naprawdę rzadko.

GALA: Co najważniejszego od nich dostałaś?

JOANNA OSYDA: Uczciwość.

GALA: Kim jesteś? Możesz użyć jedynie czterech słów.

JOANNA OSYDA: Co za psychodrama!

GALA: Nie przesadzaj.

JOANNA OSYDA: Człowiekiem. Ze świeżym umysłem, pasją i nadzieją.

GALA: Pięć... Ale niech Ci będzie. A jak się skończy „Majka”?

JOANNA OSYDA: Nadal nie wiadomo. Scenarzyści wciąż się zastanawiają.

GALA: Ale źle czy dobrze?

JOANNA OSYDA: Zależy dla kogo.


Maria Wiktoria Wałęsa

Moja próba sił



GALA: Nie wyobrażam sobie, żebyś potrafiła
się komuś podporządkować.


MARIA WIKTORIA WAŁĘSA: Próbowałam robić różne rzeczy na siłę, iść na kompromis z facetem, sama ze sobą... I nie potrafię. Ale już mnie to nie boli. Wiem, że wszyscy rozpisują się o moich romansach, a tak naprawdę ja jestem już bardzo długo sama. Moje życie jest najlepszym przykładem na to, że tabloidy pożegnały się z rzetelnym dziennikarstwem. Od przykładu jest bardzo blisko do ćwiczeń, zaczęłam więc ćwiczyć – sterować nimi tak, jak oni chcą sterować moim życiem. Kto tu jest teraz króliczkiem?

GALA: Czy w życiu nadchodzi taki moment, że rodzice nie są nam potrzebni?

MARIA WIKTORIA WAŁĘSA: Mnie nadal są niezbędni. Ale nie potrzebuję ich towarzystwa na co dzień, żeby mieć poczucie, że są ze mną. Ja jestem w Warszawie, oni są w Gdańsku, nie widujemy się często, ale nie ma tygodnia, żebym nie rozmawiała z mamą. Z tatą rozmawiam rzadziej, ale łączy nas silna więź. Zdarzają się momenty, kiedy naprawdę tęsknię. Na 4 czerwca cieszyłam się bardzo długo, że będę mogła spędzić czas z moim ojcem. Tata już trzeciego był w Warszawie, w Sejmie, więc te dwa dni spędziliśmy razem.

GALA: Poszliście gdzieś we dwoje?

MARIA WIKTORIA WAŁĘSA: Nie uszczknęłabym mojemu ojcu tak egoistycznie czasu, bo jego czas jest bardzo wartościowy. Po prostu cieszyłam się, że mogłam być blisko niego. To tyle. Nie śmiałabym poprosić go, żeby tylko ze mną spędził dwie godziny. Wiem, że gdybym bardzo tego potrzebowała, zawsze mogłabym jakoś to zorganizować, ale nie nadużywam tego.

GALA: Zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się takiego szacunku.

MARIA WIKTORIA WAŁĘSA: Ludzie czasami odczytują moje zachowanie jako wyraz braku szacunku, a kompletnie tak nie jest. Bywałam samolubna, ale nie było w tym złych intencji. Popełniałam mnóstwo błędów, ale nigdy nie było to przejawem lekceważenia mojego ojca. Po prostu każdy ma swoją koncepcję tego, jak ja się powinnam zachowywać, co mówić. Jak robię inaczej, ogłaszają wielką porażkę.

GALA: Mam coraz silniejsze wrażenie, że mnóstwo ludzi ma SWÓJ scenariusz na TWOJE życie.

MARIA WIKTORIA WAŁĘSA: Trafiłaś w dziesiątkę (śmiech). To może ogłośmy konkurs na scenariusz życia Marii Wiktorii Wałęsy?

GALA: Może ty go napiszesz?

MARIA WIKTORIA WAŁĘSA: Bardzo dużo piszę, regularnie już od 7 lat. To niemal przymus. Kiedy się budzę, potrzebuję pobyć sama ze sobą i wtedy piszę, jeszcze w łóżku, 30–40 minut. Nie wszystko jest wartościowe, ale parę smaczków się znajdzie. Mam pamiętniki z 10 miesięcy, kiedy pracowałam z ojcem. Zapisuję też magiczne momenty z mojego życia, złote myśli, cytaty.

GALA: Też mam dla ciebie cytat. Paul Auster powiedział niedawno: ,,Nie wiemy do końca, kim jesteśmy, dopóki życie nie wystawi nas na próbę”. Pasuje do ciebie.

MARIA WIKTORIA WAŁĘSA: Całe moje życie to jedna wielka próba sił. Ludzie publiczni tak po prostu żyją. Idziemy przez życie w tak niepoukładany sposób, że czasem tylko niezwykle wnikliwa siła obiektywów jest w stanie, jedyna, choć trochę je poukładać. I nadać cel dalszej egzystencji. Jeśli się tak dzieje, jeśli los rzuca nam takie zadanie, to może to jest ta próba.


Lesław Żurek

Warto być wariatem

 
 
 
W filmie „Hel” brawurowo zagrał rolę syna zranionego przez ojca. Sam miał wspaniałe dzieciństwo i wspierających rodziców. W chwilach niepewności sięga pamięcią do tamtych sielskich czasów. To działa. Introwertyczny, lekko sceptyczny, do zawodu zachowuje dystans. „Nie chciałbym być takim starym Żurkiem, który wspomina swoje role w bufecie teatralnym, bo umarłbym ze zgryzoty” – mówi.

GALA: Co się Panu w Panu najbardziej podoba?

LESŁAW ŻUREK: Mnie we mnie? Nic. (śmiech)... albo... raczej wszystko, cały zestaw. Generalnie mogę być z siebie zadowolony, choćby z tego powodu, że np. nie jestem na wiecznej diecie. To już coś, prawda?

]
 
 
 
 
GALA: Nie jest Pan uzależniony od wysyłania SMS-ów?

LESŁAW ŻUREK: Nie.

GALA: Nie pali Pan, pije mało?

LESŁAW ŻUREK: Tak.

GALA: To może miewa Pan choć koszmary, w których biegnie Pan w miejscu albo krzyczy, ale nikt tego nigdy nie słyszy?

LESŁAW ŻUREK: Rzadko. Ale ostatnio, nocą, w Nowym Jorku widziałem na ulicy przy śmietniku zroszony deszczem „Krzyk” Muncha. W środku tego wielkiego miasta z tą masą ludzi, z tym nadtłokiem i Times Square, gdzie na dodatek bomby czasem podkładają. Myślę, że wyglądałem wtedy zupełnie jak postać z tego obrazu. Niemy krzyk.

GALA: Czas na terapię?

LESŁAW ŻUREK: W związku z „Helem”, który to jest psychologicznym filmem miałem kilka terapeutycznych spotkań. Dużo wniosły w moją pracę. Preprodukcja nadal rzadko się w Polsce zdarza, zazwyczaj liczą się tylko dni zdjęciowe, hop-siup!, na pstryk wchodzimy i kręcimy. Zdaję sobie sprawę, że trudno np. szukać konsultanta do romantycznej komedii, starszego pana, który przeżył burzliwy romans w Bieszczadach... Chociaż, może? (śmiech). Ale „Hel” to specyficzne kino i takie przygotowanie było po prostu uczciwe wobec roli. Chciałoby się tego więcej. Do szpiku kości. Na szczęście wymagania widzów rosną i mam nadzieję, że z nimi będzie wzrastać preprodukcja. Dla mnie „Hel” był ideałem współpracy na planie.

GALA: Część akcji dzieje się w domu wariatów, w którym pada stwierdzenie: „Świat, w którym nikomu nie można ufać, a jednocześnie zaufanie to jedyne, co można dać”.

LESŁAW ŻUREK: To daje do myślenia. W rolach tych wariatów widać, że każdy z nich ma swój własny świat. Gdy byłem mały, mój ojciec powiedział coś, co mnie bardzo zastanowiło: „Tak naprawdę nie wiadomo, kto na tym świecie jest wariatem. Czy oni, czy my”. Może to więc wariaci odnaleźli ten właściwy świat, wyzwolili się i o to właśnie w życiu chodzi? Bo skąd wiadomo, czy to my przypadkiem nie jesteśmy zaprogramowani przez formowanie nas od dzieciństwa na życie w określonym systemie, w określony sposób, z określoną etyką, a tak naprawdę jest to wbrew nam samym? A oni się uwolnili i... zostali za to zamknięci za drzwiami bez klamek, bo nie pasują do reszty.

 
 
  nawigacja
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
  login
Nazwa użytkownika:
Hasło:
  sponsorzy
http://hard-dix.pl/

http://pelnamuzyki.pl.tl/

http://komixxy.pl/

http://www.biodrowa.blog.onet.pl

http://www.pustamiska.pl/index.php

http://www.photoblog.pl/annkaax33/
Dzisiaj stronę odwiedziło już 5 odwiedzającytutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja